poniedziałek, 24 grudnia 2012

Boże Narodzenie

Nigdy nie zapomnę radości jaką odczuwałem podczas pierwszych świąt Bożego Narodzenia, które obchodziłem nie tylko na wzgląd na tradycję, ale głównie dlatego, że właśnie poznałem ich prawdziwe znaczenie.

To było kilka tygodni po niedługiej rozmowie z misjonarzami na temat roli Jezusa w planie, który Bóg Ojciec przygotował dla ludzkości (a właściwie dla każdego człowieka indywidualnie).

Starszy Swan i Starszy Blumell z pomocą wersetów z Biblii i Księgi Mormona, wyjaśnili mi, że Jezus przyszedł na świat nie tylko po to, by przez swój doskonały przykład pokazać nam jak powinniśmy żyć i nie tylko po to, by założyć swój Kościół. Jego główną misją było Zadośćuczynienie.

Niektórzy Chrześcijanie zamiast słowa "Zadośćuczynienie" używają słowa "Ofiara".

Rzeczywiście Jezus złożył za ludzkość ofiarę z siebie. Po ustanowieniu obrzędu Sakramentu (nazywanego także "Komunią Świętą"), udał się wieczorową porą z garstką swoich uczniów poza mury Jerozolimy. Tam, w ogrodzie oliwnym zwanym Getsemane uklęknął i w sposób dla nas niepojęty, wziął na siebie grzechy wszystkich ludzi, którzy do tej pory żyli na ziemi. Ale nie tylko. Jezus odczuwał ogromne cierpienia także z powodu grzechów, które miano popełnić w przyszłości.

To, co mnie najbardziej w tym przeraża, a jednocześnie przepełnia ogromną wdzięcznością to fakt, że Jezus cierpiał także za moje grzechy.
Za Twoje również.

W Ewangelii wg. Łukasza napisane jest, że jego cierpienia były tak wielkie, że krew sączyła się z każdego z jego porów (Łukasz 22:44).

W jednym z objawień, jakie dał prorokowi Józefowi Smithowi, Jezus przypomniał o tym tragicznym a jednocześnie zbawiennym wieczorze tuż przed jego aresztowaniem:
"A cierpienia te sprawiły, że nawet ja sam, będąc Bogiem, ponad wszystko, drżałem z bólu, i krwawiłem ze wszystkich porów, i cierpiałem w ciele i duchu - i pragnąłem abym nie musiał wypić tej czary goryczy, i cofnąć się..."
- Nauki i Przymierza 19:18
Te same cierpienia powróciły następnego dnia, kiedy Jezus wisiał na krzyżu.

Dzięki temu, że Jezus cierpiał za nasze grzechy, jeżeli przyjmiemy jego Zadośćuczynienie, będziemy mieli wiarę w Jezusa, szczerze odpokutujemy za nasze złe uczynki i postanowimy zawsze dokładać wszelkich starań, by przestrzegać jego przykazań przez bycie uczniami Chrystusa, mamy od Boga obietnicę, że nasze grzechy będą nam odpuszczone. Nasze sumienie stanie się czyste jak śnieg. Nigdy nie będziemy musieli cierpieć za nasze grzechy.

Jezus powiedział:
"Bowiem ja, Bóg, cierpiałem je za wszystkich, aby nie cierpieli, jeżeli odpokutują..."
- Nauki i Przymierza 19:16
W ten sposób Jezus pokonał pierwszą przeszkodę jaka stoi na naszej drodze ku zbawieniu, a także doświadczaniu prawdziwej radości i szczęścia w tym życiu. Tą przeszkodą jest grzech, czyli świadome postępowanie wbrew woli Boga.

Istnieje jednak jeszcze jedna przeszkoda, której nie jesteśmy w stanie sami pokonać. Tą przeszkodą jest śmierć.

Gdyby nie śmierć Jezusa na krzyżu, oraz jego zmartwychwstanie po dwóch dniach, Plan Zbawienia nie byłby pełny. Ponieważ Jezus pokonał śmierć, dobrowolnie umierając, by następnie ponownie połączyć się ze swoim ciałem, każdy człowiek kiedyś zmartwychwstanie. Inaczej mówiąc nasze duchy połączą się z naszymi fizycznymi ciałami w doskonałej i nieśmiertelnej formie.

Wtedy dopiero będziemy gotowi na ostateczny sąd, podczas którego przydzieleni zostaniemy do takiego miejsca, na które sobie zasłużyliśmy.

Jestem bardzo wdzięczny za to, że nasz kochający Ojciec w Niebie przysłał na świat swojego umiłowanego Syna, który jako jedyny prowadził doskonałe życie.

Jezus odziedziczył po swojej matce cechy ludzkie, takie jak fizyczne, niedoskonałe ciało, oraz podatność na pokusy, choroby, a także śmierć. Jednak po swoim doskonałym Ojcu, Jezus odziedziczył cechy boskie. Dlatego nigdy nie przestał być Bogiem, nigdy nie uległ żadnej pokusie diabła. Tylko On mógł powiedzieć, że jest Drogą, Prawdą i Światłem. Tylko On był też w stanie złożyć za ludzkość ofiarę za grzechy. I tylko On mógł raz i na zawsze pokonać śmierć.

Nigdy nie zapomnę jak przechadzałem się po centrum Łodzi w grudniu 1990go roku oglądając w sklepowych witrynach świąteczne ozdoby. Jeszcze wtedy nie byłem członkiem Jego Kościoła. Ale już posiadałem świadectwo o tym, że Jezus jest Chrystusem, Mesjaszem, który sprawił, że każdy człowiek może porzucić swoje grzechy, otrzymać odpuszczenie swoich win i doświadczyć cudownej przemiany serca, dzięki której nie ma się już pragnienia czynienia tego, co jest złe.

Teraz, dwie dekady później, moje świadectwo o Jezusie Chrystusie jest jeszcze silniejsze. Wiele razy doświadczyłem mocy Zadośćuczynienia. Wiele razy poczułem jak Bóg zmywa ze mnie moje winy. Chociaż daleko mi do doskonałości, to śmiało mogę powiedzieć, że dzięki swojej wierze w Jezusa Chrystusa i we wszystko co reprezentuje i czego naucza, pomimo wielu potknięć posuwam się we właściwym kierunku. Wiem, że Jezus cierpiał za moje grzechy i nie mam wątpliwości, że cierpiał także za grzechy wszystkich ludzi.

Na koniec, zanim Cię zaproszę do obejrzenia skromnego projektu rodzinnego sprzed kilku lat, chciałbym jeszcze wyrazić swoją wdzięczność za jeszcze jedno błogosławieństwo, które stało się możliwe dzięki Zadośćuczynieniu.

Ponieważ Jezus pokonał śmierć, każdy, kto przyjmie jego ewangelię, a co za tym idzie otrzyma obrzędy w jego Kościele, będzie mógł kiedyś żyć ze swoją rodziną nie tylko "dopóki śmierć nas nie rozłączy", ale przez całą wieczność.

Teraz już tego nie pamiętam, ale prawdopodobnie i o tym myślałem, kiedy się przechadzałem po ulicach Łodzi i po raz pierwszy do mnie dotarło prawdziwe znaczenie Świąt Bożego Narodzenia.

A teraz zapraszam do wysłuchania mojej córki, która, jeszcze jako mała dziewczynka tak wyjaśnia czym są święta Bożego Narodzenia:



Życzę Ci szczęśliwych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz